Blok nr 8

Strony

środa, 23 kwietnia 2014

Szczęśliwa siódemka

Myśleliście, że Was opuściłam, zuchwale porzuciłam blogowanie, przeszłam znowu na bierną stronę internetu. Nic bardziej mylnego. Jestem, tworzę, działam! Czasami tylko przegrywam z nadmierną sennością, stertą pogniecionych ubrań albo pełnym zlewem. Te prozaiczne codzienne obowiązki nieco utrudniają życie blogera, zabierają wolność (która zaczyna się o 20, gdy dziecko śpi) i co najgorsze -nigdy się nie kończą. Poza tym były przecież święta. A święta, rzecz święta. 

Jaś polubił święta wielkanocne. Przyszedł do niego niejeden zajączek (jednego nawet upolował), wszyscy mówili, że jest piękny i cudowny, nosili na rękach, obcałowywali i robili mnóstwo głupich min. Może jeszcze nie do końca zrozumiał, kto to ten Jezus i o co chodzi z tym Jego zmartwychwstaniem, ale na pewno poczuł, że musi być w tym coś wyjątkowego skoro tyle wspaniałych spotkań kumuluje się w tych dwóch dniach. 

W Wielki Piątek nasz wielki Jan skończył 7 miesięcy. W tym miesiącu zyskał wiele nowych umiejętności:

* upragniony przewrót na plecy. Jaś usiłuje go wykonać w różnych kombinacjach, bo wersja najprostsza jest dla mało kreatywnych bobasów.

* chwytanie stóp, a nawet wkładanie ich do buzi.

* pełzanie do przodu. Ale tylko wtedy, gdy na horyzoncie pojawia się upragniony cel. 

* szalone piski. Nieważne czy z radości czy ze złości. Artykułowanie nowych dźwięków jest ultraciekawe.

* pierwsze wybrzydzanie. Jaś ma już swoje ulubione smaki (czyt. mięso) i te niezbyt ulubione (czyt. owoce). 


A dziś odkrył dwie wspaniale rzeczy:

* gdy połączy się umiejętność przewracania się na brzuch z umiejętnością przewracania się na plecy, można się turlać. A turlanie jest przecież super.

* wodą można pluskać. Rozbryzgiwać do woli, oblać matkę, ojca i pół łazienki. To ci dopiero!

Dodam jeszcze, że ulubionym elementem każdej zabawki jest metka z napisem, że misiu jest z chin i że wolno go prać w czterdziestu stopniach. Zdaje się, że Ikea coś o tym wie, bo robi metki prawie tak duże jak zabawki. Jaś to szanuje i docenia.

Zawsze myślałam, że konkursy internetowe to ściema. Że zawsze wygrywają znajomi, albo znajomi znajomych organizatora. Jakież było moje zdziwienie, gdy wygrałam. A wcale ICH nie znałam. Kosz na zabawki jest piękny i bardzo solidny, można w nim nawet przenosić dziecko. 

15/52


środa, 16 kwietnia 2014

Święta czas zacząć


No to zaczynamy celebrowanie Paschy. Wbrew pozorom Święta właśnie się zaczynają. Właśnie teraz, gdy wszyscy są w supermarketach (my też), na kolanach myją podłogi, pieką pasztety i baby, szykując się do wyżej rzeczonych. W szale zakupów, sprzątania i gotowania całkiem łatwo można zapomnieć o co tu w ogóle chodzi. Gdzieś pod pierzynką tradycji i urlopu znajduje się odpowiedź. Gdyby chodziło wyłącznie o pretekst do umycia okien, uwędzenia szynki czy kupienia nowej sukienki, to Wielkanoc spokojnie można by połączyć ze świętem wiosny. Świętujemy tajemnicę, która stała się podwaliną naszej kultury, tradycji i oczywiście religii. Brzmi poważnie. Niestety, Święta Zmartwychwstania to coraz częściej święto kurczaczków i zajączków litościwie spoglądających na nas z reklam i sklepowych półek. To nie ten rozmach, co Boże Narodzenie. Z moich obserwacji (matki spacerującej) wynika, że Wielkanoc w witrynach sklepowych ma podobną rangę, co walentynki. Czerwony zamieniamy na żółty i zielony, serce na królika i mamy Święta. Święta czego? Gdzie radosne Alleluja?

Święconka i pisanki są super frajdą gdy jest się pięcio albo siedmiolatkiem. Stopień frajdy wraz z wiekiem nieco maleje. Radosne Alleluja nieco cichnie. Zostają zakupy, kolejki, brudne okna i inne małe frustracje. A wcale tak być nie musi. Zapewniam Was. Może właśnie TE Święta będą inne?

Na te Święta Zmartwychwstania Chrystusa życzę Wam (i sobie też) ciszy i zadumy. Oazy na duchowej pustyni. Bycia ponad posiadaniem. Chwili refleksji nad istotą tych dni. I czerpania pełnymi garściami z ich bogactwa. 

PS. Pomyślicie, 'co ma piernik do wiatraka? To znaczy co mają bańki mydlane do Wielkanocy? Myślę, że stopień zadumy Jasia na pierwszym zdjęciu jest adekwatny do tego, jakiego Wam na te Święta życzę. A, że jest to Jana pierwsza Pascha w życiu, nie mam zdjęć jak siedzi przy wielkanocnym śniadaniu (w ogóle nie mam zdjęć jak siedzi, bo jeszcze nie umie), ani jak spotyka się z wielkanocnym zającem. Będą za rok.

  

czwartek, 10 kwietnia 2014

Ciastka nocnego podjadacza


Jaś, jak większość niemowląt w jego wieku, nie może oprzeć się pokusie podjadania w nocy. No nie powiem, trochę mi się to udzieliło. Wchodzę zatem do kuchni o 3 w nocy i szukam. Wszystko wydaje mi się nieodpowiednie. Albo nieapetyczne, albo zimne, albo superkaloryczne, albo wymagające przygotowywania. Chciałabym, żeby to było coś takiego, po czym nie obudzę się 2 kilo cięższa. Długo starałam się oszukiwać wodą, ale odkąd odkryłam te ciastka, jestem o wiele szczęśliwsza. Są doskonałe, są pyszne, są zdrowe, wprost idealne. Dowodem niech będzie to, że smakują nawet mojemu Mężowi, który uważa, że coś jest albo zdrowe, albo dobre. Albo albo. A tu taki wyjątek.

Co potrzeba do zrobienia owsianych ciasteczek:

* 2 jajka
* banan
* jabłko
* 1,5 szkl. płatków owsianych
* po małej garści suszonej żurawiny, pestek dyni, pestek słonecznika, migdałów, orzechów, siemienia lnianego i co tam jeszcze lubicie
* opcjonalnie łyżka syropu z agawy / miodu

Jak zrobić:

Jajka ubijamy na kogel mogel, dodajemy rozgniecionego banana, starte jabłko i pozostałe składniki. Bardzo dokładnie mieszamy. Dużą blachę do pieczenia wykładamy papierem i układamy na nim łyżką ok. 16 ciasteczek. Pieczemy w 180 stopniach tak długo, aż się zarumienią. U mnie ok. 15 minut. Smacznego, jedzcie na zdrowie!

środa, 9 kwietnia 2014

Weź się uśmiechnij


Uśmiech dziecka jest ukoronowaniem doskonałości stworzenia. Szczęście, które maluje się na maleńkiej twarzyczce przypomina nam po co żyjemy. Nie można go kupić, czasem można go wyżebrać, gdy dobrze udaje się psa. Jest zapłatą za nocne pobudki, za matczyne i ojcowskie troski, za wszystko. Ten mały człowiek do niedawna był całkiem poważny. Uśmiechy rozdawał niezwykle rzadko, skrupulatnie dobierając adresata.

Ale podrósł, zobaczył, że na świecie wcale nie jest tak ciężko. No może na początku mógł odnieść takie wrażenie. W końcu wylegiwanie się w inkubatorze to nie do końca wczasy na Bahama. Rodzice fajni, łóżko wygodne, jedzenie pycha, w sumie to jest całkiem spoko. Trzeba tylko znać tajemną metodę wydobywania tego cudnego uśmiechu.

Zanim Jaś nauczył się śmiać, pokazał mamie jak to się robi. Kto mnie widział uśmiechniętą o 7 rano? Nikt? On tak.

"Dzień dobry", mówię co rano. I dostaję uśmiech. To całe moje życie.








czwartek, 3 kwietnia 2014

Jan zachustowany

Co robić, gdy na dworze deszcz, w nosie katar, a w domu tylko ty i to małe szkrabiątko? Zawiązać chustę, wsadzić doń dziecię i zacząć realizować plan bezspacerowy. Tak, chusta to wybawienie. Uwolnienie obu rąk młodej matki i możliwość bycia najbliżej tego najważniejszego. Jestem w posiadaniu chusty tkanej, którą mogę ze spokojnym sumieniem polecić każdej przyszłej i obecnej mamie. Sam proces zawiązywania trochę trwa, jednak efekt jest tego wart. Dziecko słyszy Twoje bijące serce, a Ty możesz spokojnie ogarnąć chatę przed przyjazdem babci od strony męża. W chuście można sprzątać, czytać, albo iść na spacer po polach i lasach, czyli wszędzie tam, gdzie wózek nie jest odpowiednim środkiem transportu. Miejsca publiczne również można odwiedzać z dzieckiem w chuście, ale wtedy trzeba się uzbroić w odpowiednią dozę cierpliwości dla ciekawskich spojrzeń przechodniów. Człowiek w dreadach i z dzieckiem w chuście jest na wsi, delikatnie mówiąc, kuriozum. Trochę jak obywatel czarnego lądu i nieodpowiedzialna nastolatka w jednym. O ile spojrzenia bywają różne, o tyle w bezpośredniej rozmowie nigdy nie spotkałam się z głosem sprzeciwu, ani pogardy. Póki co, wszyscy widząc Jasiowe oczy wyglądające spod zwojów materiału uśmiechają się radośnie. Mam nadzieję Czytelniku, że też się właśnie uśmiechasz.


Obawiałam się pierwszego zachustowania. 5 metrów materiału w konfrontacji z dwukilogramowym bobasem to było dla mnie zbyt wiele. Odczekałam kilka tygodni (nie żeby po kilku tygodniach Jaś był super gigantem), doszkoliłam się na youtube, przełamałam strach i odkryłam całe dobrodziejstwo tego prostego wynalazku. Od tego czasu Jaś ze mną gotował, sprzątał, czytał i spacerował. Niemal zawsze zasypiając po 5 minutach. Czasami wydawało się, że zapomniał, że już jest na świecie. Spał, dopóki go nie wyjęłam. Dzisiaj, jako duży półroczniak, domaga się noszenia przodem (oczywiście na rękach, w chuście nie można dziecka nosić przodem), tak aby mógł widzieć cały świat. Ale z chusty na pewno tak szybko nie zrezygnujemy, może jedynie wspomożemy się nosidełkiem, które jest szybsze w obsłudze. Na pewno o tym doniesiemy.

O tak wyglądamy. Ja, On i chusta.


Jeśli spodobało Ci się to, co przeczytałeś/aś lub obejrzałeś/aś możesz polubić moją stronę o TU. Informacje o nowych postach będą spływać na bieżąco:) Możesz również poznać Bloglovin i nacisnąć follow o TU.


wtorek, 1 kwietnia 2014

Marcowe retrospekcje


W marcu Jaś:

  • hucznie świętował swoje półurodziny (o czym była mowa TUTAJ)
  • zaczął jeść dorosłe jedzenie (relacja o TUTAJ) . Wypróbował już marchewkę, ziemniak, dynię, groszek, pasternak, szpinak i kalafior. Wszystko doskonałe, wszystko przepyszne. Na niedzielę szykujemy królika.
  • był na swojej pierwszej parapetówce. Przez pierwsze dwie godziny był gościnny, ale potem wybrał objęcia Morfeusza.
  • nieśmiało wkroczył w rozmiar 68. Czasem trzeba podwinąć rękawek, ale po prostu nie mogliśmy już dłużej czekać.
  • ćwiczył z mamą 3 razy dziennie. Rehabilitacja trwa już ponad 100 dni i według lekarzy przynosi zamierzone efekty, co daje nadzieję, że nasz wspólny trud ma sens.
  • nauczył się przekręcać z pleców na brzuch i robi to ciągle, żeby za 5 minut albo 10 sekund narzekać, że znów jest na brzuchu. Wciąż czekamy na obrót na plecy, który póki co, mimo maminych nauk, nie nadchodzi.
  • odkrył ciąg przyczynowo – skutkowy typu potrząsanie – grzechotanie. Czasami, poprzez nieskoordynowane ruchy, cierpi na tym głowa, ale sam zainteresowany zdaje się tym nie przejmować.
  • nie doszukał się jeszcze zęba. Biała kropka przypominająca zęba, o której była mowa w piątym miesiącu (o TUTAJ), to póki co taka podpucha, żeby mieć pretekst do narzekań, gdy ma się zły humor.
  • nie tracił za dużo czasu na spanie, bo świat jest przecież ultraciekawy.
  • rozkochiwał, wszystkich, wszędzie, bardzo mocno.

i mały bonus:

Jeśli spodobało Ci się to, co przeczytałeś/aś lub obejrzałeś/aś możesz polubić moją stronę o TU. Informacje o nowych postach będą spływać na bieżąco:) Możesz również poznać Bloglovin i nacisnąć follow o TU.