Blok nr 8

Strony

czwartek, 3 kwietnia 2014

Jan zachustowany

Co robić, gdy na dworze deszcz, w nosie katar, a w domu tylko ty i to małe szkrabiątko? Zawiązać chustę, wsadzić doń dziecię i zacząć realizować plan bezspacerowy. Tak, chusta to wybawienie. Uwolnienie obu rąk młodej matki i możliwość bycia najbliżej tego najważniejszego. Jestem w posiadaniu chusty tkanej, którą mogę ze spokojnym sumieniem polecić każdej przyszłej i obecnej mamie. Sam proces zawiązywania trochę trwa, jednak efekt jest tego wart. Dziecko słyszy Twoje bijące serce, a Ty możesz spokojnie ogarnąć chatę przed przyjazdem babci od strony męża. W chuście można sprzątać, czytać, albo iść na spacer po polach i lasach, czyli wszędzie tam, gdzie wózek nie jest odpowiednim środkiem transportu. Miejsca publiczne również można odwiedzać z dzieckiem w chuście, ale wtedy trzeba się uzbroić w odpowiednią dozę cierpliwości dla ciekawskich spojrzeń przechodniów. Człowiek w dreadach i z dzieckiem w chuście jest na wsi, delikatnie mówiąc, kuriozum. Trochę jak obywatel czarnego lądu i nieodpowiedzialna nastolatka w jednym. O ile spojrzenia bywają różne, o tyle w bezpośredniej rozmowie nigdy nie spotkałam się z głosem sprzeciwu, ani pogardy. Póki co, wszyscy widząc Jasiowe oczy wyglądające spod zwojów materiału uśmiechają się radośnie. Mam nadzieję Czytelniku, że też się właśnie uśmiechasz.


Obawiałam się pierwszego zachustowania. 5 metrów materiału w konfrontacji z dwukilogramowym bobasem to było dla mnie zbyt wiele. Odczekałam kilka tygodni (nie żeby po kilku tygodniach Jaś był super gigantem), doszkoliłam się na youtube, przełamałam strach i odkryłam całe dobrodziejstwo tego prostego wynalazku. Od tego czasu Jaś ze mną gotował, sprzątał, czytał i spacerował. Niemal zawsze zasypiając po 5 minutach. Czasami wydawało się, że zapomniał, że już jest na świecie. Spał, dopóki go nie wyjęłam. Dzisiaj, jako duży półroczniak, domaga się noszenia przodem (oczywiście na rękach, w chuście nie można dziecka nosić przodem), tak aby mógł widzieć cały świat. Ale z chusty na pewno tak szybko nie zrezygnujemy, może jedynie wspomożemy się nosidełkiem, które jest szybsze w obsłudze. Na pewno o tym doniesiemy.

O tak wyglądamy. Ja, On i chusta.


Jeśli spodobało Ci się to, co przeczytałeś/aś lub obejrzałeś/aś możesz polubić moją stronę o TU. Informacje o nowych postach będą spływać na bieżąco:) Możesz również poznać Bloglovin i nacisnąć follow o TU.


4 komentarze:

  1. Ja na samym początku też się trochę bałam chustowania mimo, że miałam sporę dziecię i od razu jakieś takie sztywne i sprawne, ale zdecydowanie warto było przełamać wszelkie obawy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tęsknię za naszym chustowaniem... Czy to chusta natibaby? Nasza dobrze nam służyła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to Natibaby, nie rozglądaliśmy się za innymi, odkupiliśmy od znajomych i jesteśmy bardzo zadowoleni:)

      Usuń
  3. Dziś zastanawiałam się jak ludzie w mojej małej wiosce i nawet modnym i ciągle rozwijającym się osiedlu M. zareaguje na matkę niosąca dzieciątko w chuście... hm...

    OdpowiedzUsuń