Blok nr 8

Strony

poniedziałek, 18 maja 2015

Palermo, czyli pomnik dawnej chwały

Sycylia jest niezwykła. Można opowiadać ją jak historię, której końca nie można się spodziewać. Zapiera dech w piersiach, smakuje lekką cytrynową nutą cannolo, dekadencją i degrengoladą.

Wizytę na wyspie rozpoczęliśmy od Palermo. Już z samolotu zaskoczyła nas soczysta zieleń roztaczająca się dookoła i kwiaty, mnóstwo kwitnących drzew, krzewów, zalane kwiatami łąki. Po raz pierwszy odwiedzaliśmy śródziemnomorską wyspę wiosną i zamiast spalonej od słońca żółtej trawy ujrzeliśmy feerię wiosennych barw. Po tak dobrym początku było już tylko lepiej.

Palermo to rozpadające się budynki, posmak luksusu na via de la Liberta, cień dawnej świetności w pałacu Normandów, barokowe kamienice, bogato zdobione kościoły. Sterty śmieci, tłumy imigrantów i panosząca się bieda dają nieodparte wrażenie, że ta sycylijska stolica, czasy bycia na świeczniku Europy ma już dawno za sobą.


Zamieszkaliśmy na Piazza Giuseppe Verdi przy słynnym i wspaniale zachowanym Teatro Massimo. To trzeci, co do wielkości teatr operowy w Europie. Zbudowany w XIX wieku szczyci się doskonałą akustyką, która pozwala na rezygnację z jakiegokolwiek nagłośnienia, co przy tak sporym obiekcie jest prawdziwym fenomenem. Na schodach słynnej opery rozgrywała się scena finałowa Ojca chrzestnego III. Mieliśmy wrażenie, że właśnie przy Teatro Massimo skupia się życie miasta. Przypuszczam, co niestety nie jest żartem, że powodem są znajdujące się tuż obok haemy, zary i sefory. Przywykliśmy już do tego, że tam gdzie inditex, tam i centrum miasta. Takie umiejscowienie naszego mieszkania okazało się jednak strzałem w dziesiątkę. Wszędzie mieliśmy blisko, kawa (z kawiarni przy wejściu do mieszkania) przychodziła do nas z moim Mężem co rano, a wieczorem mogliśmy włóczyć się ze śpiącym Jasiem po okolicy. Aha, nie muszę chyba mówić ile jest gołębi na tak dużym placu.


Palermo jest dość duże, ale większość atrakcji skupia się w centrum, które przemierzaliśmy pieszo (a Jaś w swoich czterech kółkach). Duże wrażenie zrobiła na nas Capella Palatina, czyli kaplica mieszcząca się w pałacu Normandów. Przepiękne mozaiki, rzeźby, złocenia i zdobienia nie zrobiły wrażenia tylko na Jasiu, który uparcie domagał się powrotu do gołębi. W pałacu oprócz kaplicy można zwiedzać jedynie wystawę obrazów, które w ogóle mi się nie podobały. Katedra w Palermo robi większe wrażenie z zewnątrz aniżeli w środku. Mimo to postanowiliśmy zwiedzić krypty królewskie i muzeum. Mi najbardziej podobały się zęby św. Rozalii, Kamilowi ręka św. Agaty, a Jaś chciał wrócić na dwór, do gołębi.

Przewodniki, jako jedną z atrakcji turystycznych podają niefunkcjonujący już kościół San Giovanni Eremiti z ciekawymi czerwonymi kopułami. Zjedliśmy przy nim obiad, który był tak dobry, że nawet go, tzn. kościoła, nie zauważyliśmy... Oczywiście duchowa strawa była dla nas równie ważna, co kulinarna, jednak czasami pierwotne instynkty brały górę. Trudno się dziwić, bo Sycylijczycy może na gospodarce odpadami się nie znają, ale na jedzeniu już tak. Przepyszne ravioli, makarony, pizze, cudowne desery, panna cotty i inne ricotty, o których myśli się jeszcze długo po konsumpcji. O tak, ta część podróżowania zwykle podoba mi się najbardziej. Lokalne smaki to przede wszystkim owoce morza, wyśmienita ricotta, wspaniałe lody, świeże owoce i warzywa.


Wracając do duchowej strawy. Będąc w Palermo warto udać się do katedry w Monreale, która jest położona ok. 7 km od centrum miasta i można w łatwy sposób dotrzeć tam autobusem miejskim. Już w drodze z przystanku do katedry można podziwiać wspaniałą panoramę, gdyż Monreale znajduje się na wzniesieniu. Sama katedra, jedna z najwspanialszych w Europie, łączy w sobie sztukę i architekturę normańską, bizantyjską i arabską i jest naprawdę piękna. Dodatkowo można wejść na jej dach i poobserwować piękne widoki oraz bardzo ładne, katedralne krużganki. No a na zewnątrz wiadomo, mnóstwo gołębi.

 Wielbicieli plażowania przyciągnie położone w pobliżu Palermo, Mondello. Bardzo szeroka plaża i lazurowa woda cieszyła nas przez jedno popołudnie. Tak się złożyło, że Jaś spał, gdy tam dotarliśmy, więc mieliśmy chwilę na odpoczynek. Leżąc, wytrzymaliśmy 10 minut. Jednak bycie rodzicem zmienia człowieka nie do poznania.

Palermo było naszą pierwszą sycylijską destynacją i bazą wypadową do dalszych wojaży. O nich już niebawem.


 Peace!

2 komentarze:

  1. Cudowna wyprawa. Mojego męża niestety ciężko wyciągnąć gdzieś dalej niż poza ogród :D
    Pozdrawiam :) Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba pozostaje zakupić bilety i postawić Męża przed faktem dokonanym;)

      Usuń