Blok nr 8

Strony

wtorek, 13 stycznia 2015

Twoje dziecko nie chce jeść?

"Moje dziecko nie chce jeść" to moja pierwsza lektura w tym roku.  Owszem, zdarzały się w naszej historii dni, w których Jaś stanowczo odmawiał spożycia czegokolwiek (prócz piersi rzecz jasna - tej słodyczy raczej nie odmawia). Nigdy go do jedzenia nie zmuszałam, choć przyznaję, nieraz robiłam z siebie pajaca udając samolot, żeby coś trafiło do małego żołądka. Jak dobrze, że przeczytałam tę książkę. Zaoszczędzę nerwów sobie, dziecku i boguduchawinnemu otoczeniu.


Carlos Gonzales, pediatra z wieloletnim doświadczeniem, łatwo dostępnym językiem przekazuje nieoczywistą prawdę. Większość rodziców oczekuje od dziecka, by jadło więcej, niż jego organizm de facto potrzebuje. Odmowa (dziecka) prowadzi do frustracji, złości i zmartwień, które nikomu nie są potrzebne. Autor kładzie nacisk na to, że zmuszanie dziecka do jedzenia daje zazwyczaj efekt odwrotny do pożądanego (zniechęca, buduje opór, a nawet wstręt do jedzenia, które zaczyna być bitwą, a nie codzienną, przyjemną czynnością). Dziecko jest takim samym człowiekiem jak my, tylko mniejszym. I o ile będziemy mu (rozsądnie) często proponować zdrowe produkty, na pewno się nie zagłodzi i będzie zdrowo rosło.

Jaś, jako wcześniak, dopiero po 12 miesiącach życia "wszedł" na 3 centyl. Je i jadł bardzo mało. Panie pielęgniarki przez cały rok z nadzieją spoglądały w siatki centylowe, by jednak stwierdzić, że nie, jeszcze się tam nie mieści (nie uwzględniały oczywiście siatek dla wcześniaków, bo któż o nich słyszał?). Nie to jest jednak wyznacznikiem prawidłowego rozwoju dziecka. Siatki centylowe uwzględniają przecież, że jest 3% zupełnie zdrowych dzieci, które są mniejsze od rówieśników. I póki nie tracą na wadze i dobrze się rozwijają, nie należy się martwić, że zamiast 10 łyżek kaszy, zjadły dziś 6 albo 2.

Jeszcze jedna sprawa wydała mi się istotna w kontekście obecnej mody na szybkie rozszerzanie diety niemowląt. Marchewka czy jabłko, które zazwyczaj są wprowadzane jako pierwsze, mają o wiele mniej kalorii i wartości odżywczych niż mleko matki. Zastępowanie więc karmienia piersią posiłkiem stałym nie spowoduje, że dziecko zacznie szybciej przybierać na wadze, wręcz przeciwnie, przyrost wagi może zwolnić. Natura tak pięknie to obmyśliła, że do roku, mleko matki dostarcza dziecku wszystko, czego ono potrzebuje, by zdrowo się rozwijać. Warto pamiętać też o tym, że zapotrzebowanie kaloryczne dziecka jest dużo mniejsze niż dorosłego, tak więc nie możemy się dziwić, że po batoniku dziecko nie chce zjeść obiadu (nie mówiąc już o tym, co taki batonik (nie)dostarcza do organizmu).

Jedzenie, karmienie i wybrzydzanie to tematy pojawiające się niemal zawsze w rodzicielskich rozmowach. Mamy łasuchów zazdroszczą mamom chudzielców, natomiast te zamartwiają się, że "moje dziecko nie chce jeść". Nasuwa mi się tu skojarzenie z włosami - gdy masz proste - chcesz mieć loki, gdy masz loki - kupujesz prostownicę. Najlepiej mieć dready, przeczytać książkę i przestać się martwić.Lekturę szczególnie polecam osobom, z których ust padło stwierdzenie zawarte w tytule książki. Polecam również tym rodzicom, którzy nie zaczęli jeszcze rozszerzać diety swoim maluchom. No i babciom, jeśli są przewrażliwione. Dwa wieczory czytania, a życie jakby prostsze.


6 komentarzy:

  1. Chyba muszę przeczytać, bo temat jak najbardziej dla mnie. Moje dziecko potrafi przeżyć dzień o kubku mleka i dwóch herbatnikach i jeszcze się nie zdarzyło, żeby się upomniał, że jest głodny. Prośbą, groźbą, przekupstwem i szantażem próbuję go zachęcić do jedzenia, ale z marnym skutkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor właśnie podkreśla, że jakiekolwiek formy zmuszania dają odwrotny skutek. Temat typu: "ale moje dziecko naprawdę nic nie je" również jest poruszany:) A ile Twoje dziecko ma lat/miesięcy? Wydaje mi się, że w książce łatwiej będzie odnaleźć się mamom mniejszych dzieci, ale uważam, że treść jest jak najbardziej uniwersalna, dlatego zachęcam do lektury:) Odkąd przestałam się tak skupiać na jedzeniu mojego Synka odnoszę wrażenie, że je całkiem normalnie:)

      Usuń
    2. Wiesz co... ja naprawdę nie jestem jakąś panikarą i nie mam obsesji, żeby ciągle to moje dziecko napychać. Nie zależy mi żeby jadł dużo tylko zdrowo. Syrop z witaminami nie załatwia sprawy. Wszyscy mi mówią, że mam się nie przejmować i przetrzymać, to zgłodnieje i sam się upomni. Problem w tym, że on się nigdy nie upomina, tak jakby w ogóle nie czuł głodu. Potrafi przez cały dzień nie zjeść nic. Na szczęście nie choruje i rośnie, ale naprawdę nie wiem, z czego on czerpie energię :-)

      Usuń
    3. U nas podobnie, mało je, a energii ma za stu!

      Usuń
    4. Hmm, za to mój Hubert je wszystko (poza owocami) i o każdej porze... ja tylko czekam aż spadnie z samej góry siatki centylowej... jak by nie było zawsze źle :)

      Usuń
    5. Jeśli zdrowo je i prawidłowo się rozwija, to chyba tylko znak, że będzie z niego rosły chłop:))

      Usuń