Blok nr 8

Strony

wtorek, 9 września 2014

Wakacyjne retrospekcje

Wakacyjne miesiące minęły bardzo szybko. Długie letnie dni wypełniliśmy wycieczkami, długimi spacerami i posiadówami u dziadków. Lato przyniosło to, co zimą było dla mnie niewyobrażalne. Jaś usiadł, zaczął raczkować, chodzić przy meblach i robić halo telefonem. Już nie musiałam skrzętnie liczyć godzin w ciągu dnia, by nie spóźnić się z rehabilitacją. W zapomnienie poszły kurtki i czapki (zimą wydawało mi się, że nigdy nie wyjdziemy na dwór w krótkich spodenkach). Wypełniliśmy ten czas cudowną bliskością. Było naprawdę sielsko i w duchu slow, jedzenie było slow i życie też. Tylko Jaś stał się bardzo szybki. Siedzieliśmy dzisiaj i patrzyliśmy z podziwem na naszego chłopczyka bawiącego się samochodem. Ten filigranowy chłopak za chwilę bezpowrotnie straci status niemowlaka. Nie możemy się nadziwić.


 Starałam się rozpieszczać podniebienia moich mężczyzn. Upiekłam tort czekoladowy na 26. urodziny Męża (urodziny ma wprawdzie 30 czerwca, ale świętowaliśmy 1. lipca), sernik i muffiny z okazji 11 miesięcy Syna i niezliczone ilości ciast bezokazyjnych. Podjęłam wyzwanie domowych burgerów (wyszły wyśmienite!), zupy dyniowej i wielu innych pyszności. Jaś, mimo setek nowych smaków, jak na małego ssaka przystało, preferuje przede wszystkim mleko mamy. W lipcu zrezygnował ze smoczka, chyba uznał, że jest zbędny, skoro mama jest blisko.


W lipcu wyjechaliśmy do Oslo, o czym pisałam tutaj. Natomiast w sierpniu do Kamienicy, o czym czytaliście o tutaj. Kilkukrotnie odwiedziliśmy Wrocław. Spędziliśmy też wiele dni na wsi spokojnej i wesołej w towarzystwie babci i/lub dziadka.



 To były wakacje inne niż wszystkie. Co zapamiętam? Budzący mnie uśmiech, maliny jedzone z krzaka, mikro stópki na trawie, 3 tony tobołów przy każdym wyjściu z domu, moje popisowe dania rozgniatane w małych rączkach, odkrywanie przez te same rączki, że pies ma sierść, noszenie w tuli, szalone wygłupy z tatą, wieczorne turlanie po naszym łóżku... Lista mogłaby nie mieć końca. Wakacje te, mimo wielu zadań do zrealizowania, miały w sobie jeden ważny pierwiastek: misję pokazania świata małemu człowiekowi (tak będzie przez najbliższych naście lat!). Okazało się, że skorzystał na niej nie tylko niczego nieświadomy Jan, ale również my, zmotywowani, by robić więcej, by być razem, by żyć weselej. 

1 komentarz: