Blok nr 8

Strony

czwartek, 6 lutego 2014

O zadowoleniu z życia i byciu na sto procent



Wysłuchałam wczoraj w Trójce „Instrukcję obsługi człowieka” i przez przypadek odkryłam pewną prawdę o sobie. Posiadam syndrom nieodrobionej pracy domowej. Żyję z poczuciem, że zaraz muszę coś zrobić i choćbym przez cały dzień nie dała sobie ani minuty wytchnienia, nadal będę czuć, że jeszcze tyle jest do zrobienia. Nawet jak Mąż mówi, „usiądź sobie, odpocznij”, to tak naprawdę siadam, ale nie odpoczywam, bo myślę, co mam zrobić jak wstanę. Chcę wszystko robić na 100%, być żoną i mamą na sto, gospodynią (tudzież panią domu) na sto, kucharką na sto, no i może jeszcze blogerką na sto procent. Prawda jest oczywista – tak się nie da. Nie wiem czy to ambicja, nerwica natręctw czy jeszcze inna przypadłość powoduje u mnie ten dziwny stan, ale na pewno będę z nim walczyć. Chcę być przede wszystkim żoną i mamą na sto, a reszcie mogę zostawić pięćdziesięcio albo trzydziestoprocentowe ochłapy. 

I jeszcze jedna refleksja. Naszą nową wieczorną rozrywką jest oglądanie „kobiety na krańcu świata”. Ten program budzi we mnie skrajne emocje. Raz się śmieję, raz płaczę, a raz wytrzeszczam oczy i nie wierzę. Tak też było wczoraj. Widzę Murzynkę, która niesie na głowie (bez trzymanki) baniak z 20 litrami wody i tak idąc karmi piersią małe dziecko włożone do chusty. Później zmyka na pole (tylko przerzuca dziecko na plecy), a następnie gotuje sorgo (które je codziennie). Ma 20 lat, 4 dzieci i jest bardzo zadowolona z życia. Trudno jest to ogarnąć umysłem Europejczyka. Przynajmniej moim jest trudno. Gdybym mieszkała tam, w Afryce, Jasia by nie było. Zostałby brutalnie wykluczony przez prawo naturalne. Mój Mąż miałby dwie inne żony i pił beztrosko piwko z sorgo pod baobabem, podczas gdy ja biegłabym po wodę. Myślę sobie uff jak fajnie się mam, jak fajnie mi się żyje, jak fajnie, że mogłam urodzić takiego małego Jasia, jak fajnie…

Opowiedziałam to Jasiowi, też się chłopak zdziwił. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz