Ten post miał być zupełnie o czymś innym, ale Jan napisał inny scenariusz. Jak co rano, leżeliśmy razem w łóżku (to znaczy ja leżałam i z zamkniętymi oczami dawałam dziecku do zrozumienia, że potrzebuję jeszcze jakichś dwóch godzin, a Jaś eksplorował drugą część łóżka, opuszczoną już przez tatę). Zwykle co jakiś czas otwieram lekko oczy, żeby sprawdzić czy dziecko nie opuściło bezpiecznej strefy. Tak było i tym razem, tyle, że natychmiast otworzyłam je szerzej, bo Jan dostojnie siedział przy mojej głowie i mi się przyglądał z otwartą buzią. Słowo klucz to: siedział. On dotąd nie siedział. A dzisiaj usiadł.
Dotąd również nie miał zębów. Przedwczoraj jednak, gdzieś w czeluściach pękniętego dziąsła coś ukłuło mnie w palec. Nie odkryłabym tego novum, gdyby nie bananowo-owsiane placuszki, które wkładałam mu do buzi, udając, że z owocami nie mają one nic wspólnego. Bo owoce mojemu dziecku nie smakują. Mówię wam, teorie typu "nie-dawaj-dziecku-owoców-w-pierwszej-kolejności,-bo-jak-raz-spróbuje-to-warzyw-nie-ruszy" nie mają nic wspólnego z prawdą.
Odkąd weszliśmy w posiadanie krzesełka do karmienia, mam więcej prania, częściej myję podłogę, a Jaś uczy się rozrzucać, rozgniatać, ciapkać, dziamdziać i trafiać do buzi. Jest to na tyle absorbujące, że mogę nawet umyć naczynia, uwzględniając 30 przerw na podniesienie z podłogi mango, któreś mu jakoś samo z rączki wylatuje.
Dotąd również nie miał zębów. Przedwczoraj jednak, gdzieś w czeluściach pękniętego dziąsła coś ukłuło mnie w palec. Nie odkryłabym tego novum, gdyby nie bananowo-owsiane placuszki, które wkładałam mu do buzi, udając, że z owocami nie mają one nic wspólnego. Bo owoce mojemu dziecku nie smakują. Mówię wam, teorie typu "nie-dawaj-dziecku-owoców-w-pierwszej-kolejności,-bo-jak-raz-spróbuje-to-warzyw-nie-ruszy" nie mają nic wspólnego z prawdą.
Odkąd weszliśmy w posiadanie krzesełka do karmienia, mam więcej prania, częściej myję podłogę, a Jaś uczy się rozrzucać, rozgniatać, ciapkać, dziamdziać i trafiać do buzi. Jest to na tyle absorbujące, że mogę nawet umyć naczynia, uwzględniając 30 przerw na podniesienie z podłogi mango, któreś mu jakoś samo z rączki wylatuje.
Gratulacje z powodu osiągnięcia kolejnego etapu! Jak Jasiulo rośnie w oczach...
OdpowiedzUsuńDziękujemy:)!
UsuńNo to teraz wchodzisz w wyższy level macierzyństwa. Jeszcze chwilę i Jan zacznie chodzić, a wtedy proponuję zainwestować w rolki. A na marginesie mam małą sugestię : wyłącz weryfikację przy komentarzach. To mocno zniechęca niestety, zwłaszcza jak ktoś nie ma zbyt mocnego transferu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, wyłączyłam, mam nadzieję, że teraz będzie wygodniej:)
UsuńBrawo! Teraz zanim się odwrócisz to będzie już biegał :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten blog ;-) miło się ogląda postępy waszej pociechy ;-)
OdpowiedzUsuń