Blok nr 8

Strony

czwartek, 23 stycznia 2014

Jaś podróżnik




'To travel is to live' mawiał Andersen i miał rację. Bez podróży usycham, smutnieję, zawężają się moje horyzonty i w efekcie staje się ramolem o przytępionym umyśle (kto jeszcze nie wie kim jest ramol polecam wpisać w wyszukiwarce Antoni Huczyński i brać przykład z tego Pana; od kilku dni jest moim idolem). Najbardziej lubię podróże w nieznane, bez planu i bez zegarka. O ile mój stosunek do podróżowania po urodzeniu dziecka się nie zmienił, o tyle kwestia braku planu póki co straciła rację bytu. Miłość do podróżowania została naszemu dziecku zaszczepiona w życiu płodowym. W swoją pierwsza podróż Jaś wybrał się z rodzicami (jeszcze zupełnie nieświadomymi) do naszych południowych sąsiadów – Czechów.  Próbował dać  o sobie znać, ja jednak winą za swe mdłe samopoczucie obarczałam czeskie przysmaki. Poniżej krótka retrospekcja praskiego wyjazdu; Jaś w brzuchu.



Po swoim przedwczesnym przyjściu na świat, Jaś spędził 4 –tygodniowy urlop wygrzewając się w inkubatorze. Tym samym zapewnił mamie przedłużony pobyt w wielkim mieście (od początku zadbał, by mama mogła zobaczyć kawałek świata). Po zakończeniu turnusu nie ustajemy w ciągłym podróżowaniu. Dziś odbyliśmy naszą 22 wspólną podróż. Kiedy taka podróż z wcześniakiem jest udana? Gdy pani/pan doktor powie: zdrów! To się domknęło, tamto naprawiło, z tym coraz lepiej. Wtedy wracamy do domu i kolejny kamyczek spada z serca. Moje dzisiaj jest kilka gramów lżejsze.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz