Gdzie byłam, jak mnie nie było? Na weekendzie. To był taki
nietypowy weekend, bo trwał od środy do czwartku. Jak na weekend przystało
zapewniliśmy sobie rozrywki. W związku z tym, że Jaś miał umówione spotkanie ze
znajomymi w białych fartuchach zarówno w środę, jak i w czwartek,
postanowiliśmy zostać na noc we Wrocławiu. Powrót do miasta, w którym
spędziliśmy kilka, całkiem ciekawych, lat naszego życia zawsze napawa mnie
radością. Lubię patrzeć na tramwaje, którymi już nie muszę jeździć, na korki, w
których już nie muszę stać, na studentów, z którymi już nie mam nic wspólnego.
Miło się wraca na rynek, na ulubione lody i na szoping w wielkim mieście.
Cieszę się, że Jaś może już z nami uczestniczyć w takich małych wojażach. Może
iść z nami do kawiarni, może zobaczyć staromiejskie kamienice, może usłyszeć
miejski gwar. Nie wiem czy wspominałam, ale Jaś jest aniołem. Wszelkie
okoliczności go cieszą, nic mu nie przeszkadza. Tak więc spacerowaliśmy
godzinami, piliśmy kawę, jedliśmy sushi, spotykaliśmy się ze znajomymi, a nawet
byliśmy na masażu starosłowiańskich farmerów. Doskonałe mini ferie zimowe
zaliczone.
Czy Jasiowi pizza smakowała? Bardzo miło było Was zobaczyć i poznać Jasia osobiście. Fajny człowiek. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPizza w mlecznej formie bardzo mu smakowała. Próbował pierwszy raz;)
OdpowiedzUsuńbyli we wrocu i nic nie powiedzieli,no no no! ładnie! :P
OdpowiedzUsuń