Blok nr 8

Strony

środa, 27 maja 2015

Żeby się chciało

Piszę to 26 maja. Przerwę na chwilę cykl wspomnień z podróży, bo mam coś bardzo ważnego do napisania. Szczególnie w taki dzień jak dziś i tym bardziej, że zapomniałam powiedzieć Jej to osobiście. A zasługuje na to jak mało, naprawdę mało, kto.

Dziękuję, że pokazałaś mi jak to jest żyć dla innych. Dziękuję, że wciąż mnie uczysz jak po kawałku rozdawać siebie, bezinteresownie. I wciąż na nowo przypominasz sobą, że w życiu musi się chcieć.

Chcieć zrobić ciasto bez okazji, parzyć przez 10 minut kawę tylko dla mnie, zasiać groszek i inne cuda, pielić je i doglądać, a później zrobić z nich obiad, albo rozdać. Chce Ci się pracować i nie narzekać ciągle, że masz ciężko, a masz ciężko. Chce Ci się spędzać wiele godzin w kuchni, by później zaprosić całą rodzinę i cieszyć się, że przyjechali i wszystko zjedli. Chce Ci się śmiać, bawić w teatr, jechać daleko, by sprawić komuś radość. Chce Ci się wozić wnuka taczką, pokazywać mu bociany i cielaka i nieustannie do niego śmiać, ucząc go radości życia. Chce Ci się wstać od stołu i zostawić gorącą kawę, by biec z Jasiem na dwór, bo właśnie w tym momencie chciał zobaczyć traktor. Chce Ci się przygotowywać niespodzianki tylko po to, by ktoś się ucieszył. Tak bardzo chce Ci się żyć, a ja tak bardzo chciałabym się tego od Ciebie nauczyć. Dziękuję Ci, bo jesteś najlepszym przykładem, że służba drugiemu człowiekowi jest sensem życia.

I, że chciało Ci się odpowiadać na setki moich dziecięcych pytań też dziękuję. Bo dzięki temu jestem dziś tym kim jestem i jestem pewna, że dzięki temu to piszę.  

Jesteś najlepsza, musisz to wiedzieć, Mamo.


piątek, 22 maja 2015

Zakręty, postoje i wiosna na Sycylii

Kolejny dzień, kolejne wyzwania, miejsca i smaki. 12 godzin podczas naszych wakacji ulega jakiemuś niezwykłemu wydłużeniu. Tego dnia pojechaliśmy w góry. Wybraliśmy drogi oznaczone na mapie najcieńszą linią, z tysiącami zakrętów i z taką samą liczbą zapierających dech w piersiach widoków. Położony ok 80 km. od Palermo Parco delle Madonie jest rezerwatem przyrody ciągnącym się na północ od przybrzeżnego miasteczka Cefalu. Ze względu na porę roku, kolorem dominującym była zieleń. Na trasie widzieliśmy zarówno dywany z kwiatów, jak i dywany ze śniegu. Co kilkanaście kilometrów robiliśmy przystanek w niewielkich górskich miejscowościach, gdzie życie toczy się bardzo powolnym rytmem, do czego z chęcią się dostosowaliśmy.

Gdy podróżuje się z małym pasażerem, tempo trzeba nieco zmodyfikować. Co należy uznać oczywiście za pozytyw, bo w dużej liczbie przypadków daje to wspaniałe rezultaty. Na wakacjach przecież nie powinniśmy się spieszyć i bycie slow jest tu jak najbardziej na miejscu. Najmłodszy pasażer ma swoje prawa, które należy respektować i skoro na wakacjach najbardziej lubi gonić gołębie, to w miarę możliwości, trzeba mu to umożliwić. Nawet jeśli nam, dorosłym, średnio wpisuje się to w repertuar podróży. Wakacje z dzieckiem to dobry temat na osobny wpis. Postaram się o niego, bo taki czas daje mnóstwo frajdy i chciałabym Was przekonać, że warto zabierać swoje małe Skarby nawet w te dalekie podróże.

Wracając do tematu. Wieczorem dotarliśmy do Cefalu. Jest tam dobre jedzenie i trochę mniej śmieci nić w Palermo. Tyle zdążyliśmy zauważyć, zanim zrobiło się całkiem ciemno. Miasto z pewnością zasługuje na dłuższe odwiedziny, o co postaramy się, gdy tam wrócimy. A taką mam nadzieję.


poniedziałek, 18 maja 2015

Palermo, czyli pomnik dawnej chwały

Sycylia jest niezwykła. Można opowiadać ją jak historię, której końca nie można się spodziewać. Zapiera dech w piersiach, smakuje lekką cytrynową nutą cannolo, dekadencją i degrengoladą.

Wizytę na wyspie rozpoczęliśmy od Palermo. Już z samolotu zaskoczyła nas soczysta zieleń roztaczająca się dookoła i kwiaty, mnóstwo kwitnących drzew, krzewów, zalane kwiatami łąki. Po raz pierwszy odwiedzaliśmy śródziemnomorską wyspę wiosną i zamiast spalonej od słońca żółtej trawy ujrzeliśmy feerię wiosennych barw. Po tak dobrym początku było już tylko lepiej.

Palermo to rozpadające się budynki, posmak luksusu na via de la Liberta, cień dawnej świetności w pałacu Normandów, barokowe kamienice, bogato zdobione kościoły. Sterty śmieci, tłumy imigrantów i panosząca się bieda dają nieodparte wrażenie, że ta sycylijska stolica, czasy bycia na świeczniku Europy ma już dawno za sobą.


Zamieszkaliśmy na Piazza Giuseppe Verdi przy słynnym i wspaniale zachowanym Teatro Massimo. To trzeci, co do wielkości teatr operowy w Europie. Zbudowany w XIX wieku szczyci się doskonałą akustyką, która pozwala na rezygnację z jakiegokolwiek nagłośnienia, co przy tak sporym obiekcie jest prawdziwym fenomenem. Na schodach słynnej opery rozgrywała się scena finałowa Ojca chrzestnego III. Mieliśmy wrażenie, że właśnie przy Teatro Massimo skupia się życie miasta. Przypuszczam, co niestety nie jest żartem, że powodem są znajdujące się tuż obok haemy, zary i sefory. Przywykliśmy już do tego, że tam gdzie inditex, tam i centrum miasta. Takie umiejscowienie naszego mieszkania okazało się jednak strzałem w dziesiątkę. Wszędzie mieliśmy blisko, kawa (z kawiarni przy wejściu do mieszkania) przychodziła do nas z moim Mężem co rano, a wieczorem mogliśmy włóczyć się ze śpiącym Jasiem po okolicy. Aha, nie muszę chyba mówić ile jest gołębi na tak dużym placu.


Palermo jest dość duże, ale większość atrakcji skupia się w centrum, które przemierzaliśmy pieszo (a Jaś w swoich czterech kółkach). Duże wrażenie zrobiła na nas Capella Palatina, czyli kaplica mieszcząca się w pałacu Normandów. Przepiękne mozaiki, rzeźby, złocenia i zdobienia nie zrobiły wrażenia tylko na Jasiu, który uparcie domagał się powrotu do gołębi. W pałacu oprócz kaplicy można zwiedzać jedynie wystawę obrazów, które w ogóle mi się nie podobały. Katedra w Palermo robi większe wrażenie z zewnątrz aniżeli w środku. Mimo to postanowiliśmy zwiedzić krypty królewskie i muzeum. Mi najbardziej podobały się zęby św. Rozalii, Kamilowi ręka św. Agaty, a Jaś chciał wrócić na dwór, do gołębi.

Przewodniki, jako jedną z atrakcji turystycznych podają niefunkcjonujący już kościół San Giovanni Eremiti z ciekawymi czerwonymi kopułami. Zjedliśmy przy nim obiad, który był tak dobry, że nawet go, tzn. kościoła, nie zauważyliśmy... Oczywiście duchowa strawa była dla nas równie ważna, co kulinarna, jednak czasami pierwotne instynkty brały górę. Trudno się dziwić, bo Sycylijczycy może na gospodarce odpadami się nie znają, ale na jedzeniu już tak. Przepyszne ravioli, makarony, pizze, cudowne desery, panna cotty i inne ricotty, o których myśli się jeszcze długo po konsumpcji. O tak, ta część podróżowania zwykle podoba mi się najbardziej. Lokalne smaki to przede wszystkim owoce morza, wyśmienita ricotta, wspaniałe lody, świeże owoce i warzywa.


Wracając do duchowej strawy. Będąc w Palermo warto udać się do katedry w Monreale, która jest położona ok. 7 km od centrum miasta i można w łatwy sposób dotrzeć tam autobusem miejskim. Już w drodze z przystanku do katedry można podziwiać wspaniałą panoramę, gdyż Monreale znajduje się na wzniesieniu. Sama katedra, jedna z najwspanialszych w Europie, łączy w sobie sztukę i architekturę normańską, bizantyjską i arabską i jest naprawdę piękna. Dodatkowo można wejść na jej dach i poobserwować piękne widoki oraz bardzo ładne, katedralne krużganki. No a na zewnątrz wiadomo, mnóstwo gołębi.

 Wielbicieli plażowania przyciągnie położone w pobliżu Palermo, Mondello. Bardzo szeroka plaża i lazurowa woda cieszyła nas przez jedno popołudnie. Tak się złożyło, że Jaś spał, gdy tam dotarliśmy, więc mieliśmy chwilę na odpoczynek. Leżąc, wytrzymaliśmy 10 minut. Jednak bycie rodzicem zmienia człowieka nie do poznania.

Palermo było naszą pierwszą sycylijską destynacją i bazą wypadową do dalszych wojaży. O nich już niebawem.


 Peace!