Czas nie płynie, on biegnie, pędzi! Nie warto jednak o tym pisać, bo wszyscy mamy go tak samo mało. Istotne jest to, jak go wykorzystujemy. Ja w tym tygodniu nie wykorzystałam go na pisanie postów (choć oczywiście miałam taki zamiar) za co szanownych, choć jeszcze nielicznych, czytelników przepraszam. Obiecuję poprawę. Oprócz spędzenia 5 godzin z żelazkiem w ręce, 10 przy zlewie i przebrania 50 pieluch, podróżowaliśmy trochę z Jasiem po kraju i poznaliśmy całkiem miłych ludzi w białych fartuchach, graliśmy z mężem w rummicub i 'niebieskiego', obejrzeliśmy dwa filmy, słuchaliśmy muzyki, tańczyliśmy, było miło.
Styczeń upłynął nam pod znakiem licznych wyjazdów, zmiany rozmiaru 56 na 62 (w końcu!), rehabilitacji, uśmiechów z dziąsłami na wierzchu i nabywania nowej umiejętności, a mianowicie, chwytania pieluchy, koca bądź czegopopadnie i wkładania do buzi. A na uwiecznienie czwartego tygodnia nowego roku: Jaś - rock star.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz