Blok nr 8

Strony

wtorek, 24 marca 2015

Jaglanka na dzień dobry

Kasza jaglana jest naszym śniadaniem już chyba od pół roku. Zdradzamy ją tylko w niedzielne poranki i na wyjazdach. Wiele osób po pierwszym oszołomieniu (kasza? jaglana? co? na śniadanie?) pyta mnie z czym TO jem. Pomysłów mi nie brakuje, w związku z czym nie mam poczucia, że wciąż jem to samo. O tym jaka jest zdrowa możecie poczytać u jakichś mądrych blogerów kulinarnych, ja Wam tylko pokażę jak ładnie może wyglądać. A wiadomo, jak coś ładnie wygląda, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że równie dobrze smakuje. Dla mojego półtorarocznego dziecka nie ma znaczenia z czym ją podam, może być sucha, a i tak z chęcią ją zjada. To najulubieńszy posiłek dnia. A jeśli Wy i Wasze dzieci należycie do estetów, zróbcie sobie ładną kaszę jaglaną. Polecam.

Oto kilka moich propozycji:

1. Jaglana + tahina (masło sezamowe) + syrop klonowy + nerkowce + cynamon + mięta

2. .Jaglana + domowa granola + kiwi + jabłko

3. Jaglana + banany + rodzynki + gorzka czekolada | + kawa zbożowa

4. Jaglana + amarantus ekspandowany + domowa konfitura dyniowa + banan

Jedzcie, na zdrowie!

piątek, 20 marca 2015

Cisza

Piątki bez facebooka to nowy element ciszy jaki wniosłam w moje życie. Tylko tyle i aż tyle. A tak wiele razy mój palec nieświadomie wędrował w stronę niebieskiego f zanim zaczęłam zauważać, że bardziej godna uwagi jest cisza o mnie. Ta, która mówi kim jesteś. Może niewolnikiem, który już dawno sprzedał spory kawałek swojej wolności w służbie smartfonu, tabletu albo laptopa? Wiesz, że to nic nie wnosi w Twoje życie, pożera czas, ogłupia, zabiera ciszę. Ja też wiem. I dlatego postanowiłam coś z tym zrobić. W planach mam też błogie soboty i beztroskie niedziele.

Najczęściej nieświadomie stajemy się niewolnikami przywiązań, nawyków, uprzedzeń i nałogów, które początkowo wydają się takie niegroźnie, takie błahe i nic nieznaczące w kontekście całego naszego życia. Jednak gdy zaczynamy częściej patrzeć w ekran telefonu niż w oczy męża rodzi się potężne niebezpieczeństwo. Jednocześnie stajemy się takim-a-nie-innym przykładem dla naszego dziecka. To niesamowity paradoks, że chcemy wychowywać dziecko na uboczu nowoczesnych technologii (bo przecież na podwórku było lepiej niż przed kompem), a sami wsiąkamy w ten świat tak bardzo, że piątek bez fb staje się wyzwaniem. W miejsce popularnego portalu społecznościowego możecie wpisać to, co najczęściej odwiedzacie, ewidentnie marnując w ten sposób swój cenny czas. Tak naprawdę można to samo powiedzieć o każdym nawyku bądź nałogu, zupełnie niezwiązanym z wirtualnym światem. Niewolnictwo w pierwszym świecie jest dziś w doskonałej kondycji.

Zbyt dumni i zapatrzeni w siebie zagłuszamy ciszę, która mogłaby nas o tym poinformować.

Dziecko zasnęło, mąż wyjechał, już posprzątane. Siadasz w ciszy żeby pomyśleć / pomodlić się / medytować czy włączysz facebooka, żeby po nitce niekończących się linków rozwinąć całą szpulkę, a następnie położyć się spać? Albo tv, bo tak wspaniale usypia? Albo zaprosisz sąsiadkę, bo ta cisza taka-nie-do-zniesienia? A może popracujesz jeszcze, bo po co marnować tyle czasu?

Cisza o mnie jest bardzo głośna. Nie pozwala myślom dojść do głosu. Te się przekrzykują i próbują wyjść przed szereg. Cisza bywa nachalna i upiornie nieswoja. Powoduje większy chaos niż wybuch wulkanu na Islandii. W ciszy widać dokładniej. Czasem nawet to, co niewidzialne. Cisza pozbawia złudzeń. Cisza uczy pokory, pozwala zrozumieć, uspokaja serce. Niech się stanie.

Peace!



środa, 18 marca 2015

1,5

18 miesięcy. Tyle minęło odkąd Cię urodziłam Synku. Dziś w nocy obudziłeś mnie cztery razy. Cztery to niewiele, przy siedmiu pobudkach jest gorzej. Wstałeś o ósmej, z uśmiechem, niedelikatnie głaszcząc mnie dłonią na znak, że to już pora, na nowy dzień. Zjedliśmy jaglankę na śniadanie, jak co dzień. Później jeszcze upomniałeś się o rogalika i łyk kawy zbożowej. Zabawę rozpocząłeś od zapomnianej układanki, którą wieczorem dla Ciebie naszykowałam. Następnie obejrzałeś i wypróbowałeś każdy z dziesiątków samochodów, które posiadasz, komentując to jednoznacznym brum brum. Swoją drogą Twoje brum brum towarzyszy mi od rana przez cały dzień (pomijając drzemkę). Widzisz je wszędzie - w książkach, ulotkach, na placu zabaw, na dworze i w domu. Gen za to odpowiedzialny z pewnością otrzymałeś od Taty. Najprzyjemniej spędzasz czas w traktorze, tym prawdziwym, razem z Dziadkiem. Jesteś moim najlepszym towarzyszem podróży samochodem, pilnie śledzisz zmieniające się obrazy za oknem. Twoim towarzyszem natomiast jest pluszowy pies, którego darzysz jakimś szczególnym uczuciem. Ulubioną piosenkarką Anna Jantar. Ulubioną potrawą makaron pełnoziarnisty i kasza jaglana. Ulubioną mamą, ja.

Każdego dnia kocham Cię mocniej.

Wyznaczasz mój rytm dnia, uczysz spontanicznego planowania i spostrzegawczości (zawsze pierwszy pokazujesz mi ptaki i samolot). Każesz być przewidującą (i nosić coś do schrupania zawsze pod ręką). Dzięki Tobie wypróbowuję dziesiątki nowych smaków, jem zdrowiej i smaczniej. Pokazujesz, że bycie blisko natury jest powodem do prawdziwego szczęścia. Uczysz jak niewiele nam potrzeba, że kochające dłonie tak wiele znaczą. I że drogi sprzęt czy markowe ubranie nie znaczy zupełnie nic. Jesteś moim najtrudniejszym i najpiękniejszym sprawdzianem z człowieczeństwa.

Dzisiaj moją największą nadzieją i pragnieniem jest, byś był dobrym i szczęśliwym człowiekiem. A ja dobrą matką. Tak byś kiedyś mógł powiedzieć, udało ci się, mamo...


 PS. Zrobienie Ci ładnego zdjęcia to prawdziwy wyczyn, bo niezwykle rzadko spędzasz 3 sekundy w jednej pozycji. I tak jesteś najlepszy. 

piątek, 6 marca 2015

O więzi

Świadoma różnic, jakie nas dzielą, czasami naiwnie wierzę w paradygmaty zachowań. Nie dopuszczam do świadomości, że każdy w swej inności postępuje odmiennie, tak, jak dyktuje mu serce, rozum, albo wp.pl. Jestem bardzo wrażliwym człowiekiem i jeszcze bardziej wrażliwą matką. Reagowanie na płacz dziecka wydaje mi się bardziej niż oczywiste. A jednak dla wielu takie nie jest. Bo ktoś powiedział, że dzieci są małymi manipulatorami, którzy wykorzystując swą niewinną powierzchowność, chcą zrujnować nasz świat i zdrowie psychiczne.


Gdy rozpoczynałam lekturę "Księgi rodzicielstwa bliskości" małżeństwa Searsów, dziwiłam się po co ktoś pisze o takich banałach. Optymistycznie wierzyłam, że większość rodziców (wykluczając wszelkie patologie) postępuje instynktownie, nie wykraczając poza granice statystycznego odchylenia osobowości i poglądów. Pojęcie "attachment parenting" stworzone przez Searsów zyskało jednak taką popularność, bo wcześniej, ktoś zdołał wmówić rodzicom, że sam instynkt nie wystarczy, że tysiące lat doświadczeń w wychowywaniu nie mają tu nic do rzeczy.

Rodzicielstwo bliskości w głównej mierze opiera się na założeniu, że należy postępować tak, jak podpowiada nam instynkt, czyli mieszanka serca i rozumu. Nie należy kierować się poradami ekspertów, ani ślepo wierzyć w porady tych-bardziej-doświadczonych. Attachment parenting opiera się na siedmiu filarach, tj. bliskość od porodu, karmienie piersią, noszenie dziecka przy sobie, spanie przy dziecku, słuchanie (bynajmniej nie pasywne) płaczu swojego dziecka, równowaga i wyznaczanie granic, wystrzeganie się tak zwanych trenerów dzieci. Wszystkie filary mają jeden nadrzędny cel - stworzenie silnej więzi rodzic - dziecko. Więź pozwala na szybkie i skuteczne odpowiadanie na potrzeby dziecka, pozwala budować zaufanie i wbrew pozorom pomaga dziecku w usamodzielnieniu się.


Pojęcie rodzicielstwa bliskości poznałam już po przyjęciu roli matki.Ze zdziwieniem stwierdziłam wówczas, że ktoś opisał to, co robię. Dlatego też lektura "Księgi..." nie była dla mnie niczym odkrywczym. Może jednak taka być jeśli ktoś uwierzył, że dziecko powinno się wypłakać, samo zasypiać, a jak przyzwyczai się do noszenia , to już nigdy się nie odzwyczai. Osobom niepewnym swoich rodzicielskich racji może dodać odwagi w śmiałym podążaniu instynktowną ścieżką macierzyństwa tudzież ojcostwa, bo rodzicielstwo bliskości nie tyczy się tylko matek, relacja ojca z dzieckiem jest równie ważna.

Bardzo się cieszę, że mój Mąż instynktownie podąża podobną do mnie drogą (podobną, a nie taką samą, bo ojcostwo znacznie różni się od macierzyństwa, co należy uznać za wielki plus). Zawsze stoi po mojej stronie, gdy podejmuję jakiekolwiek decyzje dotyczące dziecka (karmienie piersią, żywienie, spanie z dzieckiem) i wielokrotnie podpowiada mi sprytne rozwiązania jak wyjść z (pozornie) kryzysowych i nerwowych sytuacji. Jego keep calm nawet mnie czasami wyprowadza z równowagi, ale w ogólnym rozrachunku jest nieocenionym wsparciem.

Wspólne podążanie drogą rodzicielstwa bliskości daje mnóstwo radości i satysfakcji. Wbrew krzywym spojrzeniom obozu Tracy Hogg*.

Love & Peace


* to ta Pani od usypiania przez wypłakanie.